Potworna zbrodnia, do której doszło w Gościeradzu, wstrząsnęła mieszkańcami regionu. Brutalnie zamordowany został 30-letni mężczyzna. Zabójczynią okazała się jego żona, która w ciemnym pokoju na oślep wymierzyła pogrążonemu we śnie mężowi kilkanaście silnych ciosów siekierą. Zdarzenie sprzed blisko dziewięćdziesięciu lat, a zwłaszcza wyrok jaki zapadł w bydgoskim sądzie nadal budzi wątpliwości.
Bydgoska gazeta w 1937 roku tak opisuje miejsce zbrodni:
"Gdy sąsiedzi nadbiegli, oczom ich przedstawił się okropny widok. Na łóżku leżał ze zmasakrowaną głową Lewandowski. Zadano mu kilka ciosów siekierą w głowę, piersi i ręce. Całe łóżko było zbroczone krwią, która też splamiła obficie ścianę i podłogę. Kość jednej ręki była przecięta w dwóch miejscach, a palec tej ręki znajdował się o parę metrów od łóżka" - relacjonuje pomorska prasa.
Z relacji Dziennika Bydgoskiego wynika, że w śledztwie zrezygnowana morderczyni wykazała skruchę i drobiazgowo przedstawiła przebieg zdarzeń. Zeznała także, że Ignacy Mateja, z którym pozostawała w bliższych związkach, ustawicznie podsuwał jej myśl zamordowania męża siekierą. Jak mówiła, w końcu uległa szatańskim podszeptom i dopuściła się tej okropnej zbrodni.
Proces przeciwko sprawcom zbrodni Teodozji Lewandowskiej i jej kochankowi Ignacemu Matei odbyła się 17 grudnia 1937 roku w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy i, co zrozumiałe, wywołał ogromne zainteresowanie. Sądowe korytarze już wczesnym rankiem wypełniły się publicznością, a aby wejść na salę rozpraw trzeba było okazać specjalny bilet. Pozostali musieli zadowolić się obejrzeniem oskarżonych prowadzonych pod silną eskortą policyjną przez sądowe korytarze.
Dziennikarz "Kuriera Bydgoskiego" wyraźnie był pod wielkim wrażeniem urody Teodozji. Opisuje oskarżoną w następujący sposób:
"Posiada ładne regularne, prawie dziecięce rysy twarzy, którą okalają gustownie zaczesane ciemno blond włosy. Łagodny, dziewczęcy wyraz oczu jest tak jaskrawym przeciwieństwem zarzutów, jakie pod jej adresem skierowuje pan prokurator, że wprost trudno w to wszystko uwierzyć".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz